czwartek, 29 maja 2014

od Aceiro - cd. Keiry; do Keiry

- Keira! – z mego gardła wydarł się krzyk.
 Zwierze obok mnie gwałtownie podniosło kopyta nad głową leżącej wadery. Bez namysłu skoczyłem w jej stronę i zablokowałem kopyta zwierzęcia, zamieniając się w człowieka i chwytając je rękoma. Koń gwałtownie odskoczył, zszokowany obrotem sprawy. Coś pękło, a koń wydobył z siebie cichy dźwięk. Teraz był wolny.
Chwyciłem głowę Keiry, unosząc ją. Drugie ramię wsunąłem jej pod grzbiet i wstałem, podnosząc ją. Koń zarżał i skoczył w moim kierunku. Teraz jego oczy zabłysnęły, a z chrap wydarło się chrapliwe, pełne paniki rżenie. Zwierze chciało walczyć. To było obroną przed strachem. Zarzuciło łbem i swe masywne ciało skierował wprost na mnie. Zacisnąłem dłonie na futrze Keiry i zrobiłem unik przed atakiem ze strony magicznego stworzenia. Jego muskularne nogi znów zawisły w powietrzu. Koń znów zarzucił łbem, ukazując białka swoich oczu. Keira poruszyła się niespokojnie, najwyraźniej się powoli przebudzając. Nie chciałem, aby coś jej się stało, tym bardziej, iż chciała ona uspokoić tego ogiera. To nie skończyło się dobrze. Przyłożyłem dłoń do jej skroni, usypiając ją i robiąc ją niewidzialną. Przykucnąłem i pogładziłem Keirę po uszach. Uśmiechnąłem się pod nosem. 
- Uspokoję go, nie robiąc mu krzywdy. Obiecuję – szepnąłem i chwilowo zamieniłem jej ciało w wodę, która rozpłynęła się w otchłani
Czułem, jak ziemia za mną drży. Odwróciłem się gwałtownie, wstając. Szybkim ruchem ręki wytworzyłem naokoło mnie elektryczną osłonę. Gdyby nie to, iż posiadam żywioł wody, tworzenie czegoś takiego w wodzie mogłoby skończyć się bardzo źle. Tak jak przypuszczałem, koń od razu wyczuł niebezpieczeństwo. Uderzył ogonem w ziemię i stał, przyglądając mi się. Wziąłem głęboki oddech i przekroczyłem przez osłonę, nie wyrządzając sobie krzywdy. Koń bez namysłu ruszył w moim kierunku. W mojej zaciśniętej dłoni pojawiła się kula elektryczności, którą wystrzeliłem przed kopyta ogiera. Zwierze zawróciło gwałtownie i popędziło przed siebie. Odbijając się od piaszczystej ziemi, zagrodziłem mu drogę, łapiąc go za pysk. W jego okrągłych, inteligentnych i czarnych oczach widoczna była panika, jaka ogarnęła go teraz. Zgarnąłem z jego czoła grzywkę i przyłożyłem do niego dwa palce, łącząc się z nim telepatycznie. Koń zacisnął zęby i odwrócił łeb. Nie ufał mi. Do tego nie było to bezpodstawne... Walczyłem z nim. Przycisnąłem swoją twarz do jego pyska, przytrzymując go za grzywę. Koń chciał się wyrwać, lecz powstrzymałem go. Zamknąłem oczy i wyrównałem oddech. Po paru minutach ogier był spokojny. Spojrzał na mnie swym dzikim, acz łagodnym wzrokiem. Po chwili ktoś dotknął mojego ramienia. Odwróciłem się pospiesznie, przygotowując się do obrony. Lecz ku mojemu szczęściu była to Keira pod postacią człowieka. Rzuciła mi się na szyję, a ja wplotłem palce w jej włosy, przyciskając ją do siebie. Pocałowałem ją i odetchnąłem z ulgą.

Keira? :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz