Wadera skinęła głową. Ruszyliśmy przed siebie. Spojrzałem na Racana. Basior wyglądał na zadowolonego z siebie. W końcu właśnie ustalił taktykę polowania dla Przywódcy polowań. Uśmiechnąłem się do niego. On odwzajemnił uśmiech. Niech się cieszy, pomyślałem.
Po chwili Asoka wytropiła stado jeleni. Gdy chciałem ruszyć, Racan zagrodził mi drogę.
- A może by tak nasz kochany Aceiro sam zapolował? – spytał z nutką powątpiewania w głosie – Założę się, że nie dasz rady!
- Ach tak? – zakpiłem – Zrobię to z palcem w nosie!
- To jak? Do dzieła! – zaśmiała się Asoka
- Przyjmuję wyzwanie. – szepnąłem z determinacją i ruszyłem w stronę stada
Poruszałem się niezauważalnie, bezszelestnie i do tego szybko. Racan rzucił za mną kamień, przez co stado w popłochy rzuciło się do ucieczki.
- To nie fair! – rzuciłem przez ramię i, jeszcze bardziej zdeterminowany, ruszyłem w pogoń za jeleniami
Biegłem, oddychając miarowo. Gdy byłem wystarczająco blisko napiąłem mięśnie i skoczyłem na najbliższego jelenia. Za mną stał następny, którego powaliłem mocnym kopniakiem w głowę. Oba jelenie leżały teraz na ziemi, wydając ostatnie tchnienie. Spojrzałem w stronę Racana i Asoki. Uśmiechnąłem się z dumą i wysłałem im kpiące spojrzenie.
- I co? – zapytałem, prostując się – Zatkało?
Racan? >:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz